...ani czytać czegokolwiek...

Niech będzie przeklęty przez usta Siedmiu Aniołów, którzy przewodzą przez siedem dni tygodnia,
i przez usta tych aniołów, które po nich następują i walczą pod ich sztandarem.
Niech będzie przeklęty przez Czterech Aniołów, którzy przewodzą przez cztery pory roku,
i przez usta wszystkich tych aniołów, które po nich następują i walczą pod ich sztandarem…
Niech Bóg nigdy nie wybaczy mu jego grzechów.
Niech gniew i oburzenie Pana ogarnie go i płonie na jego głowie.
Niech wszelkie przekleństwa Księgi Praw spadną na niego.
I zapowiadamy Wam, że nikt nie może porozumiewać się z nim ani słowem, ani pismem,
ani okazywać mu jakichkolwiek względów, ani przebywać z nim pod jednym dachem,
ani zbliżyć się doń na mniej niż cztery łokcie, ani czytać czegokolwiek, co on napisał.

Fragment ekskomuniki wg Richard H. Popkin, Avrum Stroll, Filozofia, wyd. Zysk i S-ka, Poznań 1994.

niedziela, 24 września 2017

Słowo o wspomnieniach


Kołyszą się w nas, kolebią, telepią, albo płyną, szybują, lub też idą w nas przygarbione na przełaj, w poprzek chwil, które zamarły w drodze do jutra. Chwil, które otarły się o nagle wyrosłe im na drodze wspomnienie i zawirowały i zaczęły spóźniać się za ciałem.
Bo biologia idzie w nas nieustannie, wciąż i w jedna stronę, popchnięta palcem Entropii, rozsiewając po drodze spróchniałe komórki naszego ciała, zużyte neurony i osypujące się z nas molekuły. Ubywamy, ale — ubywając wciąż i niestrudzenie — stoimy w tejże chwili we wspomnieniu, bezpieczni, dawni, wcześni, inni. I stoją w nas on i ona, i tamto, i wtedy.
Wspomnienie potwierdza naszą nam tożsamość, ciągłość nas w nas, upewnia, że my tutaj, teraz i w tym otoczeniu, to my tamci, tam i wtedy i że nasze dzisiejsze uczucia są konsekwencją tamtych, ich wynikiem, ich continuum, ich nieuchronnością.
Bo przecież, nawet wspominając, jesteśmy materiałem na następne, na jutrzejsze wspomnienia.
Ale to nie wszystko, bo wspominając to, co wspominamy i jak wspominamy, i dlaczego wspominamy, wpływa na nas, na nasz sposób wspominania nas dzisiejszych, gdy jutro przyjdzie na wspomnienia pora.
Bo wszak wspominamy z jakichś powodów, a nawet przeważnie w jakimś celu. Tak zresztą jak w jakimś celu śnimy, co śnimy. Napięcie pomiędzy ścianami przeżywanych wrażeń organizuje przestrzeń dla tych snów, które właśnie przychodzą.
To nieprzeżyte do końca uczucia i niewypowiedziane słowa, wytwarzają zapotrzebowanie na określone kształty i barwy snów, także snów przeżywanych na jawie — chociażby wspomnień.
Wspomnieniami reagujemy lub odreagowujemy to, co dzieje się w obrębie emocji. Sny i wspomnienia oczekują na dopuszczenie do świadomości, jak widzowie na wejście do sali kinowej. Z tym, że w przypadku wspomnień to, co porusza się przed naszymi zmysłami, wydaje się być świadome.
Granice mogą być jednak płynne, gdy na przykład wspominając, zasypiamy, albo, gdy śniąc budzimy się i nadal smakujemy senne rojenia, dopisując do nich lub uzupełniając w nich te fragmenty  i wątki które były, lub mogłyby być (w naszym mniemaniu) wymienione na lepsze. Gdybyśmy tylko mogli nasze sny reżyserować, gdybyśmy mogli je formować, malować, organizować, katalogować — zapisywać jako pliki medialne na dysku swojego komputera.
Niestety, ale i bardziej jednak chyba na szczęście, emocje nasze, kształtowane głównie poza logiką, nie poddają się analitycznym zabiegom, uchylają się mentalnym półkom i buchalteryjnym podziałom.
A my, poprzez to, co podsuną nam one w snach, wspomnieniach i marzeniach, roimy inność naszego bytu, aby go chronić ku bardziej przewidywalnemu jutru.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz