Jestem w Niemczech, niedaleko Kielu.
Miejscowość nosi nazwę Altenholz.
Siedzę przy oknie.
Piję kawę.
Gdy spoglądam w szybę, widzę brzozę – jedną taką w całej okolicy.
Stoi naprzeciwko domu – samotna, ogromna, piękna.
Przebiegają przez nią wiatry, deszcze i śniegi.
Targana żywiołami, z rozrzuconymi po całym niebie rękoma i włosami – tańczy.
Niezmordowana, nieustająca w kołysaniu, być może sama wiatry napędza, być może wznieca wichury, aby dotknąć którejś chmury sunącej ponad nią.
Daremnie.
Ale przyjdzie czas, chmura sama na nią spłynie.
Obejmie rozdygotane gałęzie.
Wtedy brzoza zastygnie w milczeniu — jasna, uroczysta, zaślubiona mgle.
Miejscowość nosi nazwę Altenholz.
Siedzę przy oknie.
Piję kawę.
Gdy spoglądam w szybę, widzę brzozę – jedną taką w całej okolicy.
Stoi naprzeciwko domu – samotna, ogromna, piękna.
Przebiegają przez nią wiatry, deszcze i śniegi.
Targana żywiołami, z rozrzuconymi po całym niebie rękoma i włosami – tańczy.
Niezmordowana, nieustająca w kołysaniu, być może sama wiatry napędza, być może wznieca wichury, aby dotknąć którejś chmury sunącej ponad nią.
Daremnie.
Ale przyjdzie czas, chmura sama na nią spłynie.
Obejmie rozdygotane gałęzie.
Wtedy brzoza zastygnie w milczeniu — jasna, uroczysta, zaślubiona mgle.
die Birke vom Altenholz |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz